2008/05/22

O pamięci historii i tożsamości

Zdezelowane, zupełnie jak w mojej podstawówce na warszawskim blokowisku, drzwi zdobi namalowany grubym, czarnym flamastrem napis: "Byłem tu! Rzymianin". Na drzwiach męskiej toalety Uniwersytetu w lesie tuż koło historycznego miasta, gdzie przy radosnym skwierczeniu Janka Husa Kościół Rzymski leczył rany po Wielkiej Schizmie, udokumentowany jest cały przekrój (przynajmniej męskiej części) ludności, która się tu pojawiła.

"Kto będzie mistrzem Europy w nadchodzących Mistrzostwach w piłce nożnej?" - pytanie, które zdominowało ostatnio wszelkie rozmowy, w męskiej toalecie jest pytaniem testowym - do wyboru trzy odpowiedzi: a) Niemcy, b) Niemcy, c) Klose i Podolski. Trudno się dziwić, że w opinii załatwiających potrzeby fizjologiczne studentów mistrzem będą Niemcy. Tutaj w nogę gra każdy, na czele z Ich Papieżem, więc wskazywanie narodowych bohaterów byłoby niestosowne wobec majestatu Stolicy Piotrowej. Dziwi za to zapieranie się rękami i nogami: "nie jesteśmy patriotami!"

W rozmowie ze współlokatorem słyszę: "nie istnieje nic takiego jak naród Niemiecki". Ale istnieje reprezentacja Niemiec, niemieccy piłkarze, niemiecka zupa, niemiecka kiełbasa, niemieckie wysokie podatki, od których Niemcy (zdrajcy!!!) uciekają do Szwajcarii ale śmią przy tym pobierać niemieckie świadczenia socjalne... Istnieje też nawet niemiecka racja stanu, ale narodu jak nie było, tak nie ma. Bo mówienie o narodzie jest zakazane. Ba! Nawet myślenie o narodzie jest zabronione. No chyba, że przyjedzie Polak - wtedy mówi się o narodzie, a nawet nacjonalizmie - polskim nacjonalizmie.

Zapytałem dlaczego w hymnie niemieckim z trzech zwrotek została tylko jedna: "Bo tylko jedna nie budzi żadnych skojarzeń". Zażartowałem więc, czy wobec tego, nucą najpierw dwie zwrotki bez słów i musiałem się później dwie godziny tłumaczyć, że to był żart. Niemcy to ludzie na serio. Żartują też na serio.

Orłem z historii nigdy nie byłem. Może dlatego nie rozumiem, że druga wojna światowa była wojną prewencyjną, ponieważ Polska, Czechy i Francja próbowały dokonać rozbioru Niemiec, a Hitler był Brytyjskim agentem. "Jako Niemcy bijemy się w piersi, ale to nie nasza wina, tylko Nazistów i Hitlera. Poza tym Niemcy powstały w 1946 roku, a może nawet w 1990! A tak w ogóle, to nie ma narodu niemieckiego." Nikt nie nauczył młodych Niemców radzić sobie z pamięcią. Istnieje pewna pamięć zbiorowa - wyczytana z kart podręcznika historii, ale czy ktoś będzie wspominać pradziadków poległych na wakacjach w Polsce, Rosji lub Francji w 1942 albo 1943 roku? Indywidualnie lepiej nie pamiętać. Poza tym "dziadka w Wehrmachcie miał tylko Tusk".

"Na świecie ludzie głodują, podczas gdy wielkie mocarstwa na usługach potentatów paliwowych, McDonalds'a i Billa Gates'a zabijają niewinnych ludzi". Mój współlokator komunista jest odporny na opowieści o kartkach na wszystko, o represjach za myślenie, o pobiciach i zabójstwach w majestacie prawa, bezsensownej rozleniwiającej pracy bez efektów, wszechobecnej kontroli i wielkiej depresji. "Komunizm jest wspaniały, a to, że jeszcze się nie udało stworzyć prawdziwego komunizmu, to pech. My zrobimy to lepiej!". "My", to znaczy on i jemu podobni modni chłopcy serfujący na wielkiej fali w Australii i bielutkich Szwajcarskich lodowcach. Wszystko pieczętuje portret Józefa Stalina w pokoju samorządu studenckiego.

Ludzie bez tożsamości napompowani ideologią praw człowieka, demokracji i przede wszystkim równości. Z równości wszystko się zaczyna, do równości wszystko się sprowadza. Każdy równy pod każdym względem! Niestety równość tutaj to przede wszystkim nijakość, miałkość, brak charakteru. W połączeniu ze słynnym niemieckim poczuciem humoru Niemcy to kraj z pewnością nudny. Coraz częściej się jednak zastanawiam, czy nie jest też groźny...?